Resort potrafi zmienić zdanie
przepisy | Minister energii łagodzi wymogi dla firm dbających o porządek. Wykorzystał sugestie samorządowców i biznesu. Agata łukaszewicz
Na początku września w „Rzeczpospolitej" alarmowaliśmy o problemach, jakie wkrótce mogą spotkać samorządy i przedsiębiorców w Polsce. Chodziło o średnie i większe miasta oraz przedsiębiorstwa, które na ich zlecenie dbają o porządek. Wszystko przez rygorystyczne przepisy ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Wynika z nich, że już za kilkanaście miesięcy firmy zajmujące się zbieraniem śmieci będą musiały mieć w taborze 10 proc. pojazdów elektrycznych. Jeśli nie – miały tracić kontrakty.
Elektryczne musiałyby być śmieciarki, odśnieżarki, zamiatarki itp. Wszystko po to, by chronić środowisko. Cel szczytny, ale – jak twierdzą samorządowcy – takich elektrycznych pojazdów... nie ma. Firmy, które je produkują, dopiero testują prototypy. Pierwsze mają szansę pojawić się w 2020 r.
Bili na alarm
Brak pojazdów zdaniem samorządów to tylko jeden powód alarmu, który wywołali przedsiębiorcy. Kolejny to cena. Z danych udostępnionych przez branżę odpadową wynika, że średni koszt śmieciarki z silnikiem Diesla zaczyna się od 600 tys. zł. Jej elektryczna wersja to wydatek nawet do 3 mln zł. W przypadku mniejszych pojazdów wydatki na wersje elektryczne w zestawieniu z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta