Deglomeracja: ulotny prestiż czy realne wsparcie
Rozwój regionalny | Ważna instytucja państwowa dodałaby rangi każdemu miastu. Wszyscy samorządowcy przyjęliby ją z otwartymi rękami. Ale czy zatrzymałoby to ucieczkę młodych, wykształconych ludzi do stolicy?
Termin „deglomeracja" robi ostatnio furorę za sprawą Jarosława Gowina, wicepremiera w rządzie PiS i szefa partii Porozumienie. Pozycja Gowina na scenie politycznej rodzi nadzieję, że idea przenoszenia rządowych agend do miast średniej wielkości zostanie wcielona w życie. Ale do decyzji rządowych w tej kwestii jeszcze długa droga.
Pomóc średnim miastom
Na konwencji partii Porozumienie w połowie stycznia deglomeracja została przedstawiona jako pomysł na wsparcie średnich miast tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Miasta te cierpią na problem płytkiego rynku pracy, niskie płace, brak inwestycji prywatnych. To wszystko powoduje ucieczkę młodych ludzi, a nadzieje na zmianę sytuacji są nikłe. – W raporcie przygotowanym przez Polską Akademię Nauk na liście miast tracących swoje funkcje znalazły się 122 miasta, a miast „kryzysowych", gdzie problemy są największe – 23, w tym Chełm – mówi Jakub Banaszek, prezydent Chełma i członek Zarządu Krajowego Porozumienia.
– Jego zdaniem, by pomóc miastom, potrzebnych jest wiele działań, m.in. związanych z pozyskiwaniem inwestorów prywatnych, by zapewnić mieszkańcom atrakcyjne i godziwe miejsca pracy i by młodzi wracali do małych i średnich miast. – A deglomeracja może mieć tu bardzo duże znaczenie – przekonuje Banaszek. Podkreśla,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta