Po co Tuskowi jedna lista
Gdyby PO udało się przekonać opozycję do startu z jednej listy, mogłaby wchłonąć Polskę 2050 oraz osłabić pozostałe partie opozycyjne.
Gdy Donald Tusk po wielu miesiącach wypatrywania go na horyzoncie polskiej polityki wreszcie do niej powrócił, zrobił to, by ratować Platformę Obywatelską – swoje polityczne dziecko, które znajdowało się na najlepszej drodze do tego, by podzielić los AWS czy Unii Wolności. PO miała już wówczas za sobą sondażową „mijankę” z Polską 2050 Szymona Hołowni, która mogła łatwo wchłonąć elektorat partii dryfującej pod rządami Borysa Budki na sondażową mieliznę. W gruncie rzeczy Polska 2050 – tak jak wcześniej Nowoczesna – była bowiem Platformą-bis, odwołującą się do podobnego, liberalnego systemu wartości, ale nieobciążoną żadnymi politycznymi grzechami ze względu na swój niemowlęcy wiek.
I właśnie w tym, krytycznym dla PO momencie Tusk przybył, zobaczył i zwyciężył – bo jego pierwszym celem było odbudowanie pozycji PO jako głównej partii opozycyjnej. I to się udało – dziś między PO a Polską 2050 jest sondażowa przepaść, a i pozostałe partie opozycyjne pozostają w tyle.
Taktyczny sukces
Ci, którzy byli rozczarowani efektami powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki, widzieli w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta