Podwodna flota zmierza prostym kursem na dno
Informacja, że najstarsze podwodne okręty marynarki cumują właśnie w muzeum, a w służbie został samotny i bezbronny „Orzeł”, skłania do pytania, co z programem rozwoju floty „Orka”?
W tym roku podczas targów MSPO w Kielcach znów z ust polityków padały na fali obietnic wyborczych zapowiedzi zakupu okrętów podwodnych nowej generacji, ale nikt już w nie nie wierzył. Po latach milczenia w sprawie broni podwodnej zapowiedziano tam zresztą pozyskanie tylko dwóch, a nie trzech jednostek, jak planowano w pierwotnej wersji programu „Orka”. Powstał on jeszcze za rządów koalicji PO-PSL, a potem został przejęty przez obóz Zjednoczonej Prawicy i potwierdzony przez MON w „Strategicznym przeglądzie obronnym”, tajnym dokumencie zatwierdzonym przez ministra Antoniego Macierewicza.
W realność reaktywacji „Orki” wątpili nawet obecni na MSPO w Kielcach marynarze. – Odkurzono program, bo pewnie na horyzoncie pojawiły się południowokoreańskie okręty i możliwość zaciągnięcia w Seulu kolejnego kredytu – komentowali.
Ratowanie kompetencji
Tymczasem pozyskanie jakichkolwiek sprawnych jednostek podwodnych dla marynarki wojennej RP to sprawa śmiertelnie poważna. Jak mawiał nieżyjący już wybitny znawca morskiego uzbrojenia kmdr Janusz Walczak, nawet pojedyncze nieuchwytne okręty podwodne dzięki skrytemu działaniu są groźne, bo potrafią wiązać nieproporcjonalnie duże siły wroga, a dzięki rakietom zadawać straty także na lądzie. Nie ma efektywniejszej broni odstraszania – twierdził Walczak....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta