Macron wzmocnił ekstremistów i zafundował krajowi impas
Jeśli francuski prezydent miał jeszcze jakieś plany reform, to szanse na ich przyjęcie właśnie zniknęły. Jego kombinacje polityczne dały zwycięstwo wyborcze zwolennikom podeptania unijnych reguł fiskalnych i nałożenia 90-procentowej stawki podatku na bogatych.
To, że po drugiej turze wyborów parlamentarnych we Francji nie doszło na rynkach do większych wstrząsów, można uznać za przejaw tego, że jej wynik został uznany przez inwestorów za najbardziej optymalny spośród złych scenariuszy. Zjednoczenie Narodowe, któremu patronuje Marine Le Pen, wypadło w wyborach dużo gorzej, niż się spodziewano. Nie będzie więc rządzić, co oddala widmo konfliktu Paryża z Brukselą. Choć najwięcej mandatów zdobył Nowy Front Ludowy – obejmujący m.in. miłośników czerwonej Wenezueli, putinowskiej Rosji i Hamasu – to jednak i on nie ma szans na samodzielne rządy. Daleki od większości jest również prezydencki blok Razem dla Republiki. To oznacza albo paraliż parlamentu na co najmniej rok, albo próbę klecenia koalicji między blokiem prezydenta Macrona, centroprawicową partią Republikanie (tą jej częścią, która nie sprzymierzyła się z Le Pen) oraz bardziej umiarkowanymi ugrupowaniami wchodzącymi w skład Nowego Frontu Ludowego, takimi jak Partia Socjalistyczna.
Chęć zostania premierem wyraził już co prawda Jean-Luc Mélenchon, przywódca Nowego Frontu Ludowego i wchodzącej w jego skład partii Francja Niepokorna, ale trudno sobie wyobrazić na czele rządu człowieka otwarcie popierającego Putina i Hamas, opowiadającego się za wyjściem Francji z NATO i snującego wizje nałożenia na bogatych 90-procentowego podatku. Pojawiają się więc...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta