Olimpijskie braterstwo w różnorodności
Z trudem dopatruję się nawiązania do „Ostatniej wieczerzy” w scenie z ceremonii otwarcia igrzysk. Jeśli jednak celem reżysera było przesłanie „włączenia, a nie dzielenia”, to bardzo mu się to nie udało.
Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?>>” (Mt 26,65), czyli o zbyt gwałtownych reakcjach i olimpijskim pokoju.
Igrzyska olimpijskie w Paryżu odeszły do historii. Po raz kolejny sportowcy ze wszystkich stron świata pokazali nieprzeniknione możliwości ludzkiego organizmu, bijąc wyśrubowane rekordy, przełamując własne słabości i ograniczenia, pokazując, że to, co uważaliśmy za niemożliwe, może wyglądać jak dziecinna igraszka, np. bieganie sprintem po pionowych ścianach… Niewątpliwie atleci, pomijając incydentalne kontrowersje, wspaniale wypełnili motto nowożytnego ruchu olimpijskiego: „citius, altius, fortius” (łac. szybciej, wyżej, silniej), przejęte przez barona Pierre'a de Coubertin od innego propagatora sportu, dominikanina Henri Didona. Zakon kaznodziejski potrafi głosić Słowo Boże również przez sport, a pamiętać należy, że starożytne igrzyska olimpijskie miały również religijny charakter, co stanowiło podstawę olimpijskiego, świętego „pokoju bożego” – gr. ekecheiria. I tu pojawia się pytanie o pozostałe składniki idei olimpijskiej – pokój, braterstwo i wzajemny szacunek między narodami. Czy tu Paryż też może ogłosić sukces?
Niewielkim echem w mediach, a szkoda, odbiła się informacja o międzyreligijnej modlitwie o pokój...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta