Nie taki liberalny Franciszek
Na właściwą ocenę pontyfikatu Jorge Maria Bergoglia trzeba będzie lat. Próba robienia z tego papieża rozbijającego doktrynę progresywisty jest jednak z pewnością daleko idącym nadużyciem.
Nie da się opowiedzieć w ramach jednego tekstu wszystkich niuansów czasu, w którym urząd wikariusza Jezusa Chrystusa pełnił Jorge Mario Bergoglio. Jako reprezentant polskiej konserwatywnej strony debaty publicznej chcę skupić się na tym, co w środowisku prawicy wzbudzało największe kontrowersje.
Jak dobrze wiemy, papież nie miał dobrej prasy wśród katolików o bardziej konserwatywnej czy też tradycyjnej wrażliwości. A to jego encykliki były za bardzo światowe, a to za dużo było w nich ekologii, a to za dużo formuł rodem z deklaracji ONZ, a za mało Chrystusa i ewangelizacji. A to błogosławienie par homoseksualnych, a to komunia dla rozwodników, a to w końcu – co dla Polaków niedopuszczalne – brak jednoznacznego potępienia rosyjskiej agresji na Ukrainę. Czy jednak niechęć konserwatystów była uzasadniona?
Co z tą światowością?
Niektórzy katolicy kręcili nosem, gdy w 2014 r. ukazała się encyklika „Laudato si”. Papież, pisząc ją – zdaniem krytyków – miał ulegać aktualnym modom, klimatycznemu szaleństwu oraz chęci przypodobania się współczesnemu Zachodowi, dla którego agenda ekologiczna miałaby stanowić coś w rodzaju nowej religii, ideologii, do której wszystko inne – ekonomia, gospodarka, życie społeczne i indywidualne – miałoby się bezwzględnie dopasowywać, nie bacząc na koszty. Jeszcze mocniej papieżowi dostało się po wydaniu encykliki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
