Album „Oxygene” zmienił oblicze muzyki pop
W sobotę do sklepów trafia wznowiona i rozszerzona wersja przełomowej płyty. Jarre opowiada, jak chciał połączyć klasykę z popem w czasach disco
Rz: Kiedy zaświtała panu w głowie idea albumu, który okazał się najsłynniejszy w historii muzyki elektronicznej?
Jean Michel Jarre: Była to konsekwencja poszukiwań związanych z próbą stworzenia pomostu łączącego pop z klasyką. Czułem się z nią związany ze względu na kompozytorską biografię ojca i moją edukację. Studiując w Paryżu u Pierre’a Schaeffera, legendarnego twórcy muzyki konkretnej, doszedłem do wniosku, że kolejnym ogniwem artystycznej rewolucji mogą być syntezatory. Tak narodziła się forma „Oxygene”. Jeśli chodzi o treść, moją nową muzyką chciałem wyrazić atmosferę końca lat 70. Wcale nie planowałem czegoś w rodzaju muzycznego science fiction – chciałem opisać naszą ziemską rzeczywistość. Stąd wziął się projekt okładki przedstawiający glob, który staje się trupią czaszką.
Do dziś pamiętam pierwsze wrażenia po wysłuchaniu „Oxygene”. Muzyka przypominała, że wszechświat jest tajemnicą, a nasza planeta jest samotna w kosmosie. Nie było to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta