Darz bór, towarzysze!
Pułkownik Kazimierz Doskoczyński w bieszczadzkiej legendzie przetrwał jako pan i władca, który w dolinie górnego Sanu robił, co mu się żywnie podobało. Nazywano go Wielkim Łowczym PRL.
Wielka kariera Doskoczyńskiego, na cześć którego nawet na kilka lat miejscowość Muczne „przechrzczono” na Kazimierzowo, rozpoczęła się od zamachu na Bolesława Bieruta w 1952 roku, kiedy to na dziedziniec Belwederu wdarł się młody człowiek pragnący dostać się do gospodarza. Zabili go agenci ochrony, wcześniej zdążył jednak postrzelić, wówczas porucznika, Kazimierza Doskoczyńskiego.
W latach 70. w eks-Mucznem zbudowano elitarny ośrodek myśliwski wraz z hotelem i szosą dojazdową. Polowano tam na żubry, jelenie, niedźwiedzie i dziki. Dla dostojnych gości (m.in. Josip Broz-Tito, brat szacha Iranu Abdoreza Pahlawi) i stałych bywalców (m.in. Piotr Jaroszewicz, Edward Gierek) gotował szef kuchni warszawskiego Grandu, a tradycyjne łowieckie powitanie „Darz bór!” grał specjalnie wynajmowany zespół trębaczy. Myśliwi „z najwyższej półki” nie lubili się przemęczać, stąd zwierzynę – bywało – zabijano w rezerwatach i przy paśnikach.
Doskoczyński rządził w zamkniętym ośrodku URM w Arłamowie (tym samym, w którym w stanie wojennym przebywał internowany Lech Wałęsa), zamierzał do swoich włości włączyć całe Wysokie Bieszczady, aż po Wetlinę, toczył też prywatne wojny, a to z przyrodnikami z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta