Władca umiera przed kamerami
W Wilnie Mariusz Treliński zrobił spektakl o mediach i tajemnicach współczesnej władzy. Powstało widowisko mocne, wręcz drapieżne, ale z błędami, jakie popełnia wielu reżyserów próbujących uaktualnić klasyczną operę
Dzieło Modesta Musorgskiego wręcz kusi, by zmienić je w obraz dzisiejszego świata. Bo choć „Borys Godunow” opowiada o faktach z początku XVII w., my też mamy polityków brutalnie rozprawiających się z przeciwnikami. Lub dyktatorów sięgających po władzę przy aplauzie tłumów, a potem przez te same masy strącanych z piedestału.
W Rosji, czyli wszędzie
Musorgski opowiadał o tym, zgłębiając tajniki duszy własnego narodu. Tymczasem Mariusz Treliński konsekwentnie odchodzi od pokazania na scenie Rosji, akcję moglibyśmy umieścić w różnych krajach. Nie unika brutalności, którą serwują nam telewizyjne newsy. Przedstawia też to, o czym opera Musorgskiego jedynie opowiada: zamordowanie prawowitego następcy tronu, małego Dymitra. W chwilę potem Borys Godunow oddaje mu hołd, modląc się na miejscu zbrodni w asyście telewizji. A wzruszony lud domaga się, by przejął władzę.
Pierwsze – świetnie poprowadzone – sceny zapowiadają pasjonujące widowisko. Im bardziej wszakże reżyser zagłębia się w opowieść, tym większe ma kłopoty z utrzymaniem poziomu emocji, a i dzieło...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta