Dee Dee Bridgewater odnalazła swoje korzenie w Mali
Amerykańska wokalistka o „Red Earth” – płycie, którą uważa za najważniejszą w swojej dotychczasowej karierze
Na zdjęciu z sesji albumu „Red Earth” pani i towarzyszący muzycy wyglądacie jak rodzina. Czy tak pani się czuła?
Dee Dee Bridgewater: Właśnie tak, rodzinnie. Pojechałam do Mali, by odnaleźć afrykańskie korzenie. Do muzyki podchodzę bardzo emocjonalnie, więc pomyślałam, że jeśli poczuję się dobrze, nagram tam płytę. Pierwszy raz przylecieliśmy z mężem do Bamako w 2004 r. w nocy i już na lotnisku spotkało nas gorące przyjęcie. Mężczyzna, który odbierał nasze bagaże, uściskał mnie i ucałował tak serdecznie, jakbym była jego rodziną. Kiedy obudziłam się w hotelu, popatrzyłam przez okno i zobaczyłam czerwoną ziemię. Powiedziałam wtedy do męża: wiem, że jestem w domu.
Czy znała pani wcześniej muzykę Mali?
Słyszałam o tradycji pieśni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta