Wieża Karaska
- Akurat przyjechałem do Warszawy na studia czy raczej wróciłem do Warszawy, bo jestem warszawianinem od trzech pokoleń, a moja córka to już czwarta stołeczna generacja – i trafiłem w sam środek wydarzeń. Byłem pod Komitetem Centralnym, gdy wywoływano Gomułkę, na wiecu na politechnice, szedłem w pochodach, krzycząc na zmianę: „Precz z Rokossowskim!” - mówi Krzysztof Karaski w rozmowie z Krzysztofem Masłoniem
RZ: Czterdzieści lat temu po raz pierwszy zapytał pan w wierszu: „Co ja tu robię?”. Czy stawia pan to pytanie dalej?
Oczywiście. Także wtedy, gdy na jakimś bankiecie widzę, że nie mam z kim pogadać, i mogę tylko się upić, biorę więc dupę w troki i zmykam. Ale „Co ja tu robię?” jest zasadniczym pytaniem i w sumie metaforycznym, a zadałem je w wierszu, jaki wtedy nazywało się społecznie zaangażowanym, dziś zaś obywatelskim. W wierszu przewidującym marzec 1968 roku.
„Rewolucjonista przy kiosku z piwem”, bo o tym utworze mówimy, ukazał się w pana debiutanckim tomie „Godzina jastrzębi” z 1970 roku. „Warszawianka” będąca wierszem już pomarcowym miała swoją legendę jako wczesny samizdat. Wielokrotnie przepisywana, z wytłuszczonym zdaniem: „Pod dom mój podłożono puste beczki z krzykiem”, znana była w środo-wisku studenckim i młodej inteligencji.
Kiedyś Edek Redliński powiedział, że dowodzi ona wyższości poezji nad prozą. Bo gdybym miał opowiedzieć to co ty – mówił – musiałbym napisać 200-stronicową powieść. No tak, w poezji wszystko jest zgniecione, ale jednocześnie rozpoznawalne i miękkie. Twardym się nie pożywisz, musi być ta miękkość formy. To ona sprawia, że wiersz się przykleja do ciebie i nie tak jak na mrozie, gdy dotkniesz językiem żelaza, bo wtedy odrywasz go razem ze skórą.
Jak zapamiętał pan same wydarzenia marcowe?
Tak jak opisałem je w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta