Obowiązkowy toast za Stalina
W rodzinnym mieście najbardziej krwawego przywódcy ZSRR w najlepsze kwitnie jego kult
Robert Maglakelidze jest dyrektorem Państwowego Muzeum Józefa Stalina w Gori. Siedząc przy biurku z flagami Gruzji i Unii Europejskiej, opowiada o najwspanialszym synu tej ziemi, który urodził się w malutkim domu (widać go z okien biura dyrektora), w rodzinie biednego szewca, a stał się przywódcą największego państwa świata i generalissimusem.
A zbrodnie, dziesiątki milionów ludzi wymordowanych, zagłodzonych, zamęczonych w czasach stalinizmu?
– To radziecka biurokracja jest winna! On – tam na samej górze – nie wiedział, co się dzieje – mówi 58-letni dyrektor.
– To tak jak w wielkiej rodzinie. Ojciec jest dobry, lecz jego synowie mogą dręczyć służących. Ale ojciec o tym nie wie, a służący się nie poskarżą. Przywódcy olbrzymiego kraju jeszcze trudniej utrzymać nad wszystkim kontrolę, ma mnóstwo podwładnych, komisarzy, sekretarzy różnego szczebla, a im niżej, tym więcej okrucieństwa – przekonuje Maglakelidze, zapewniając, że Stalin chciał w latach 30. zorganizować wolne, demokratyczne wybory do Rady Najwyższej.
– Nie pozwolili mu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta