Ogień w San Francisco
Tysiące antychińskich demonstrantów i setki amerykańskich policjantów od rana szykowały się do powitania znicza olimpijskiego. – Jedno mogę wam powiedzieć: nie będziemy się tu nudzić – mówił rzecznik władz miasta Nathan Ballard. I nie mylił się
San Francisco, tradycyjnie wielki ośrodek chińskiej imigracji, to jedyny postój znicza w USA podczas jego symbolicznej podróży wokół świata.
Zaczęło się zgodnie z planem – na skwerze przy Parku SBC pierwsi biegacze zapalili znicz i zaczęli biec. Lecz zamiast ruszyć ulicą wzdłuż wyznaczonej trasy, przy której na biegaczy czekał tłum widzów i długi kordon policjantów, sztafeta niespodziewanie wymknęła się tyłem, wzdłuż nabrzeża, znikając we wnętrzu pobliskiego hangaru.
Przez następne 45 minut amerykańskie stacje telewizyjne wyposażone w setki kamer rozpaczliwie starały się wypełnić lukę w programie. – Niestety nie potrafimy państwu powiedzieć, gdzie jest w tej chwili znicz – powtarzał prezenter CNN Wolf Blitzer.
W pewnej chwili...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta