Żałosne plony sejmowych śledztw
Sejmowe komisje nie tyle mają cokolwiek wyjaśnić, ile znaleźć amunicję w celu „dorżnięcia watahy” PiS – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”
Komisje śledcze w obecnej kadencji Sejmu nie cieszą się ani nadmiernym zainteresowaniem mediów, ani zbyt wielkim prestiżem. Obrady komisji do spraw nacisków transmitowane są z obowiązku wyłącznie przez telewizję publiczną, a stacje komercyjne interesują się nimi tylko przy okazji zwoływania przez członków tejże komisji konferencji prasowych. Nie można się na nich zresztą dowiedzieć zbyt wiele o poczynionych ustaleniach, często można za to usłyszeć, że „PiS jest w defensywie”, albo, że „posłowie PO są zdenerwowani”. Bo mimo starań Platformy Obywatelskiej i powtarzanych buńczucznie oskarżeń, wciąż trudno udowodnić politykom Prawa i Sprawiedliwości ich liczne „przestępstwa”.
Poligon młodych wilczków
Dziś nikt już chyba nie ma wątpliwości, że czas komisji śledczych, faktycznie odkrywających patologie władzy (co było udziałem komisji ds. Rywina czy Orlenu) dawno minął. Wynika to nie tylko z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, skutecznie ograniczającego możliwości działania komisji śledczych, ale również z tego, jak obecna koalicja, wspierana przez SLD, traktuje te instytucje.
Nierówność w traktowaniu przez przewodniczącego Andrzeja Czumę członków komisji z PiS i tych z koalicji oraz SLD jest uderzająca. Widoczna jest również w czasie przesłuchań świadków. Ostatnio przesłuchiwany zastępca prokuratora generalnego Andrzej Pogorzelski odpowiadał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta