Skończmy z płaceniem za neoliberałów
Jeśli i dziś rządy USA oraz Unii Europejskiej zdecydują się na pokrycie kosztów działalności banków, to po raz kolejny za irracjonalność przedsiębiorców zapłacą zwykli ludzie – pisze publicysta
Ulubione hasło neoliberałów: „nie ma darmowych lunchów”, uzyskuje obecnie zupełnie nowe znaczenie. Rzeczywiście nie ma nic za darmo i za koszty deregulacji i prywatyzacji zawsze w końcu trzeba zapłacić. Dziś najważniejszym wyzwaniem jest zrozumienie, że pogoń za zyskiem za wszelką cenę nie jest receptą na rozwój gospodarczy i społeczny, ale po prostu sposobem podziału kosztów i zysków.
Bogactwo skrapla się u góry
Jeśli rządy, ratując system bankowy, tylko przerzucą koszty działalności prywatnych przedsiębiorstw na ramiona podatników, a nie pójdzie za tym zdecydowana rekonstrukcja polityki w stronę regulacji rynków i demokratyzacji kontroli nad gospodarką, będziemy mieli do czynienia zaledwie z kolejną odsłoną funkcjonowania systemu, w którym zyski trafiają do najbogatszych, a koszty obciążają zwykłych ludzi.
Jeśli chcielibyśmy się dowiedzieć, kto od lat 70. zyskiwał na neoliberalnych reformach, wystarczy prześledzić dystrybucję bogactwa między najbiedniejsze i najbogatsze grupy ludności. W 1978 na najbogatszą część – 0,1 proc. – populacji USA przypadały 2 proc. dochodu narodowego. 20 lat później, w 1999, było to już 6 proc. Między 1979 a 2005 rokiem opodatkowane dochody najbogatszych Amerykanów (1 proc.) wzrosły o 176 proc., podczas gdy dochody najbiedniejszych (20 proc.) podniosły się zaledwie o 6 proc....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta