Bombaj przed świtem
Obcokrajowcy łudzą się, że wynajmując pokój w drogim hotelu odetną się od prawdziwych Indii. Jesteśmy w świecie, którym nie rządzą kodeksy, litera prawa i reguły bezpieczeństwa w takim rozumieniu, do jakiego przywykliśmy
Przyjechałam na dworzec Victoria Terminus tuż po piątej rano. Na zewnątrz jeszcze ciemno, na ulicach ludzi ani śladu, za to wody – pełno. Monsunowe ulewy bywają krótkie, ale bardzo intensywne. W drodze z lotniska deszcz lał tak, że taksówkarz, stary sikh, jechał na oślep. Mała wycieraczka utknęła na szybie, zatrzymana przez gęste strumienie. W ostatniej chwili ominęliśmy przewróconą ciężarówkę. Leżała w poprzek drogi, blokując dwa pasy. Kierowca włączył światła awaryjne, wygramolił się z szoferki i ociekając wodą, przyciskał do ucha telefon komórkowy. Ale kto mu teraz pomoże – do świtu jeszcze godzina.
Gdzie się schronić? Zaprzyjaźniony właściciel taniego hoteliku sąsiadującego z ekskluzywnym Tadż Mahal Hotel nie ma dziś wolnych łóżek. Przeczekam do rana na dworcu. Tam jest bezpiecznie, bo Victoria Terminus nigdy nie śpi.
Pustą halę widziałam tylko raz – na zdjęciu zrobionym po środowym zamachu. Porzucone torby, plamy krwi. Chwilę wcześniej dworzec wyglądał zapewne tak jak zawsze: na podłodze, niczym barwny i gęsto tkany dywan, leżą ludzie. Ciemnoskóre kobiety z okazałymi kolczykami w nosie, okryte kolorowym sari – ubranie jest brudne, ale jaskrawe kolory indyjskich tkanin trudno stłumić. Starcy w tradycyjnym białym dhoti. Całe rodziny, śpiące matki i raczkujące wokół nich dzieci. Czekają. Cierpliwie, spokojnie, bez hałasu. Kilka godzin, czasem cały dzień i jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta