Minister z partyjnej układanki
Jolanta Fedak. Czy to sprawiedliwe, że pana matka będzie pracowała do sześćdziesiątki, a pan pójdzie na emeryturę, mając 35 lat? – spytała minister pracy policjanta, który atakował ją w Komisji Trójstronnej. Policjant się nie odezwał.
Jolanta Fedak, minister pracy z PSL, jest według sondaży jednym z najmniej rozpoznawalnych członków rządu Donalda Tuska. Ale to właśnie ją zaprosił prezydent Lech Kaczyński na konsultacje w sprawie emerytur pomostowych. Dlaczego? W ubiegłym tygodniu Fedak zapisała się w pamięci wszystkich, szczególnie nauczycieli, gdy przyniosła do Sejmu nieuzgodniony z PO projekt przejściowych emerytur dla tej grupy zawodowej i poinformowała o tym media. Wywołało to trzęsienie ziemi w koalicji. Nawet Tusk, którego Fedak darzy ogromną atencją, był zaskoczony jej inicjatywą.
Dlaczego minister pracy wbrew woli rządu zgłosiła pomysł na emerytalne przejściówki dla nauczycieli? W resorcie mówi się, że z braku wyobraźni. – Minister lubi podkreślać swoje znaczenie, mówi „ja zdecydowałam“, „ja uważam“, i wyznaje zasadę: „resort to ja i nie muszę nic z nikim konsultować“ – zdradza nam jeden z urzędników.
Osoba, która od wielu lat współpracuje z resortem pracy, uważa, że Fedak dzięki nauczycielskim emeryturom zagrała wszystkim na nosie i wybiła się na niepodległość.
– Pokazała, że to nie będzie tak, iż gdzieś toczą się jakieś negocjacje, a ona ma siedzieć cicho – mówi rozmówca „Rz“.
W sprawie pomostówek toczyły się wtedy właśnie rokowania ze związkami, jak przeprowadzić tę reformę, by i rząd był zadowolony, i związkowcy mogli pochwalić się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta