Tania galanteria o ministrze sportu
Jeżeli ktoś przypuszcza, że powiem, iż Drzewiecki jest kandydatem na przeora zakonu kamedułów bosych, to błądzi. Jaki Mirek jest, każdy widzi. Ale takich ludzi sport szanuje. Bo są wiarygodni, znają się na materii i kochają sportowców – pisze senator PO
Przez 50 lat obcowania z polskim sportem zdążyłem się przyzwyczaić, że jest to dziedzina bezkarnie i w dowolny sposób ujeżdżana przez każdego, kto tylko taką ochotę wyraża. I chociaż rok rządów Donalda Tuska przyjęto ze stosowną powagą i dość pozytywnie – jak na polskie standardy – to resort sportu zdecydowanie zdyskwalifikowano. Nad Wisłą od lat panuje taka konwencja.
Tym razem potrzebę poprawy własnego ego wykazał pan Witold Orzechowski. W sylwestrowym numerze „Rzeczpospolitej” z 31 grudnia 2008 roku zaproponował czytelnikom kiepski scenariusz kiepskiej telenoweli o kiepskim sporcie. Pomysł to nienowy i zwykle służy tzw. intelektualistom do zarobienia paru groszy wierszówki, jeśli nie ma innego sposobu na dołożenie w sylwestra do szampana. Miała powstać opera mydlana, zgrywy, że boki zrywać. W rzeczywistości wysmażył autor tanią galanterię, odległą lata świetlne od poważnej i wnikliwej publicystyki sportowej, charakterystycznej dla „Rzeczpospolitej”.
Plejada wspaniałych menedżerów
Sport można bezpiecznie wyśmiewać, bo wymuskani humaniści sportem się brzydzą. Tak wypada. Więc i tym razem dowiedzieliśmy się, że sportem rządzi mafia,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta