Niczego nie żałuję, chociaż nie zawsze
Napastnik Jagiellonii o tłustych latach w Wiśle, czarnych myślach za granicą, korupcji i dopingu
Rz: Powrót do polskiej ligi zaczął pan od strzelenia dwóch goli Arce Gdynia. To wiele mówi o ekstraklasie: błyszczy w niej 35-letni piłkarz, który nie poradził sobie za granicą...
Tomasz Frankowski: Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków z debiutów. W Chicago Fire też w pierwszym meczu u siebie strzeliłem dwa gole, w Tenerife, Elche i reprezentacji Polski – po jednym. Nie udało się tylko w Wolverhampton, ale tam debiutowałem przeciw Manchesterowi United, więc było ciężko. Dystansuję się od tego zamieszania. Zdobyłem bramki w meczu z Arką Gdynia, teraz gramy z Lechem i Legią. Jeśli nie trafię, zacznie się krytyka, równie nieuzasadniona jak teraz są pochwały. Ot, czasami dziennikarze potrzebują bohaterów.
Bohaterami ostatnio zostają ci, którzy wracają do Polski po niemiłych przygodach za granicą. Jak to jest, że tu się panu udaje, a tam nie?
Zastanawiałem się nad tym, w Anglii czy Ameryce miałem na to dużo czasu. Tam, gdzie grałem, stawiano na to, żeby przede wszystkim nie stracić gola, obrońcy byli tylko od bronienia, nie od pomagania nam. Nie odpowiadały mi treningi, na których od poniedziałku do piątku pracuje się tylko nad wytrzymałością. Nie byłem przyzwyczajony do takich obciążeń i w sobotę, kiedy przychodziła pora meczu, brakowało mi świeżości. W Wolverhampton, gdzie doszła jeszcze presja po kilku meczach bez gola – a zbliżał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta