Król Słońce bez dworu
Gdy Polska starała się o przyjęcie do UE, zaprosił do Puszczy Białowieskiej ambasadorów starej Unii. Przy 20-stopniowym mrozie piekli dzika i rozgrzewali się napojami wyskokowymi. Według Krzysztofa Janika była to niezwykła impreza
O Włodzimierzu Cimoszewiczu politycy wywodzący się z „Solidarności” mawiali – komunista z Harvardu. Białorusini nazywali go pieszczotliwie – nasz Wołodia. I tylko politycy SLD wiecznie mają do niego pretensje. – Ten facet zawsze gra na siebie i chyba nigdy nie zrozumie, że polityka to jest gra zespołowa – irytuje się jeden z działaczy Sojuszu. – Jest takim Królem Słońce. Wszystko musi się kręcić wokół jego osoby. Tylko dworu mu brakuje.
Politycy SLD mają powody do zdenerwowania. Z trudem wybaczyli Cimoszewiczowi dezercję z kampanii prezydenckiej w 2005 roku, a teraz znowu zdezerterował z pola bitwy – tym razem do Rady Europy. Na dodatek z rekomendacji PO, czyli głównego konkurenta SLD.
Ale Cimoszewicz zawsze był politycznym solistą. – Gdy przyjmował stanowiska, to tylko takie, które nie wymagały od niego zaangażowania partyjnego – mówi Józef Oleksy, były polityk Sojuszu. – Nawet gdy był szefem SLD-owskiego rządu, z trudem tolerował partię. W ten sposób zbudował wizerunek niezależnego fachowca, o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta