Polskie fortyfikacje – za mało, za późno
W 1939 roku Polska nie miała swej linii Maginota czy choćby linii Mannerheima, która mogłaby zatrzymać agresorów. Mimo to żołnierz polski udowodnił, że gdy miał oparcie w dobrze zorganizowanych pozycjach obronnych i fortyfikacjach, potrafił się przeciwstawić niemieckiej przewadze liczebnej i technicznej
Gdy 1 września 1939 roku spadła na Polskę niemiecka nawała, nasze granice północne, zachodnie i południowe, wyjąwszy krótkie odcinki umocnione, nie były chronione fortyfikacjami. Z kilku przyczyn.
Odrodzone państwo polskie miało granice rozciągnięte aż na ponad 5500 km nieprzyjaznych sąsiadów, poza Łotwą, Rumunią i Węgrami (od marca 1939 r.). Ufortyfikowanie długich i w większości niedogodnych do obrony granic z najgroźniejszymi przeciwnikami Związkiem Sowieckim (ponad 1400 km granicy) i Niemcami (po wchłonięciu Czech i Moraw w marcu 1939 roku – ponad 2600 km) wobec szczupłych środków budżetowych było niepodobieństwem.
W 1933 roku podjęto ograniczony wysiłek zabezpieczenia fortyfikacjami przemysłowego serca kraju, jakim był Górny Śląsk. Do 1938 roku wzniesiono w pobliżu granicy pas umocnień o długości 21 km. W skład Obszaru Warownego Śląsk wchodziło dziewięć tzw. punktów oporu przystosowanych do obrony okrężnej, schrony samodzielne i zbiornik wodny na Brynicy, który miał być wykorzystany do zalania niektórych terenów. W 1939 roku fortyfikacje uzupełniono na obu flankach schronami polowymi, przedłużając linię obrony pod Częstochowę na północy i Pszczynę na południu.
Na wschodzie – wedle planu obrony przed agresją sowiecką opracowanego pod koniec lat 20. – miano zbudować ponad 1400 obiektów, w tym ciężkie schrony artyleryjskie lub...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta