Kultura przesiana przez MAK
Traktujemy z pogardą dbałość o „małą estetykę”. Ślepota na nią to nasza cecha narodowa
W Europie przebiega wiele niewidzialnych granic. Jedna z nich to granica estetyczna. Dzieli kontynent na część, w której szanuje się ludzkie otoczenie i rozumie jego wpływ na psychikę oraz obyczaje, i na obszar, na którym lekceważy się wizualną stronę powszedniego życia. Ten podział przebiega w pobliżu granicy polsko-niemieckiej. Z wyłączeniem Poznania i Wrocławia. Poza tymi miastami z przyległościami terytorialnie należymy do świata, który ma w pogardzie estetykę powszedniości.
Nasz syf powszedni
Jasne, że to efekt wielowiekowych nieszczęść i zaniedbań: zaborów, wojen, socjalizmu. I – ogólnie – biedy. Jednak przez ostatnie dwie dekady moglibyśmy się czegoś nauczyć. Tymczasem – nic z tego. Jak było w Polsce paskudnie, tak jest nadal. Nie mówię o oazach dobrego smaku połączonego z gospodarskim przywiązaniem do „kawałka podłogi”. Jeżdżę sporo po kraju i najczęściej, gdzie nie spojrzę – ogarnia mnie rozpacz. Co za parada bezguścia! Po prostu nie dostrzegamy wizualnych zgrzytów. Traktujemy z pogardą dbałość o „małą estetykę”. Ślepota na nią to nasza cecha narodowa.
Kiedy rodacy zrozumieją, że w ładnej, sensownie zagospodarowanej scenerii bytuje się godniej, mądrzej, bardziej efektywnie? Kiedy pojmą, że improwizacje, buble i olewactwo tego, co publiczne (więc nie moje), wypaczają charaktery i utrudniają życie? Obawiam się – moje niedoczekanie.
Mam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta