Oscar De La Hoya znalazł dla siebie nową drogę
Był wspaniałym pięściarzem, który potrafił wygrywać nie tylko w ringu, ale i poza nim. Teraz podjął decyzję o zakończeniu kariery. Nie każdy to potrafi
Dziesięciokrotny mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych, zwycięzca 39 zawodowych walk (30 wygrał przed czasem, sześć przegrał) ogłosił swoją decyzję w miniony wtorek podczas konferencji prasowej w Los Angeles.
Zaczął po hiszpańsku, chcąc podkreślić swe korzenie. Nie ukrywał, że ostatnie miesiące były bardzo ciężkie. – Boks to przecież miłość mojego życia, pasja, której się poświęciłem, gdy miałem pięć lat. Komuś, kto się urodził, by walczyć, nie jest łatwo powiedzieć, że to już koniec – mówił, patrząc na swoją dwumetrową statuę z brązu, która znajduje się przed Staples Center obok pomników takich gwiazd jak Magic Johnson i Wayne Gretzky.
Odsłonięto ją 2 grudnia ubiegłego roku przed walką z Filipińczykiem Mannym Pacquiao, który cztery dni później zmusił De La Hoyę do poddania po siódmej rundzie i w dużej mierze przyczynił się do podjęcia decyzji o zakończeniu kariery.
Boks to miłość i pasja mojego życia. Niełatwo było powiedzieć: koniec - Oscar De La Hoya
Portorykańska piosenkarka Millie Corretjer, żona De La Hoi, po tej walce...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta