Czasami przepraszamy drzewa
Tajski reżyser – którego „Nimfa” otwiera dziś w Muranowie 3. Festiwal Filmowy Kino w Pięciu Smakach – przyjechał do Warszawy na piątkowe spotkanie z widzami.
Pana filmy są oryginalnie zmontowane. Czy długo pracuje pan przy stole montażowym?
Penek Ratanaruang: Piszę scenariusz, a w trakcie zdjęć wszystko zmieniam, ponieważ duży wpływ na moją pracę mają plenery i twarze aktorów. Kręcę szybko – w ciągu 25 dni film jest ukończony, a potem zasiadam do montażu. Po kilku miesiącach zniecierpliwieni producenci zaczynają naciskać. Ale dla mnie praca nad filmem właściwie nigdy się nie kończy. Ciągle go przemontowuję. Tak samo zrobiłem z „Nimfą” po powrocie z Cannes.
W „Ostatnim życiu we wszechświecie” i „Ploy” oglądamy na drugim planie dwóch odpychających bohaterów. Czy tacy też potrafią być pana rodacy?
Tajscy mężczyźni są bardzo łagodni i kobiecy, zwłaszcza w porównaniu z koreańskimi czy chińskimi supermacho. Tamte postaci są dość nietypowe.
Zachodni widz odbiera „Nimfę”...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta