Karbowy, który da się lubić
Franciszek Smuda, przeciętny piłkarz, świetny trener, człowiek bez żadnej pozy. Zostanie wkrótce trenerem kadry
Skąd pochodzi Smuda? Można odnieść wrażenie, że z tego miasta, w którym się akurat zatrzymał. Wszędzie tam, gdzie pracuje, kibice uważają go za swojego. Potocznie mówią o nim Franz i nie jest to tylko zwykłe zdrobnienie jego imienia. To też nawiązanie do jego upodobań, przeszłości, a na końcu skojarzeń stoi jeszcze Franz Beckenbauer. Niemcy to kraj, który w futbolu jest dla Smudy wzorem. Po niemiecku mówi lepiej niż po polsku.
Szczęście w USA
Na konferencjach prasowych Smudy nigdy nie jest nudno. Banały w rodzaju: „szybko strzelona bramka ustawiła mecz” albo „mecz miał dwa oblicza, po zmianie stron mieliśmy więcej z gry” – to nie jego styl. Po zwycięskim meczu Lecha z Austrią Wiedeń opowiadał przez kilka minut, jak zadzwonił do niego z gratulacjami prezydent Lech Kaczyński, a on był przekonany, że ktoś stroi sobie żarty i rozpoczął rozmowę w stylu: „przestałbyś się wygłupiać”. Smuda jest naturalny w każdym geście i słowie. Piłkarze to lubią, choć bywa dla nich karbowym.
Czego się boicie? Pijecie taką samą wodę jak ci z AC Milan – mawia do piłkarzy Smuda
Urodził się we wsi Lubomia koło Wodzisławia Śląskiego w roku 1948. Grał chyba w 13 klubach w Polsce, w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. „Chyba”, bo on sam dobrze nie pamięta, a w niektórych był tylko na kilku treningach. Nie należał do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta