Wyroby z wikliny sprzedają się nieźle i w kraju, i za granicą
Decyzja o rozpoczęciu produkcji wikliniarskiej nie wiąże się z dużym ryzykiem. Koszyki czy meble robi się ręcznie jak dawniej. Potrzebne są dach nad głową, sekator i nóż. Jedynym wyrobem, którego wytwarzanie udało się częściowo zmechanizować, są przeplatane drutem maty budowlane
Wierzba to nie tylko ozdoba polskiego krajobrazu. Jej pędy, czyli wiklina, są znanym od wieków materiałem do produkcji koszy, mebli i innych wyrobów. Są one ważnym produktem eksportowym. Wciąż cieszą się też powodzeniem wśród krajowych klientów, mimo konkurencji włókien tropikalnych i tworzyw sztucznych.
Koszykarskie mocarstwo
Z produkcji i sprzedaży wyrobów z wikliny utrzymuje się w Polsce około 20 – 30 tys. osób: chałupników, rzemieślników, właścicieli firm handlowych i eksporterów. Stale lub sezonowo na wiklinie zarabia nawet dwa razy więcej osób, wliczając rolników zajmujących się uprawą wierzby i pracowników zatrudnionych przy jej pozyskiwaniu. Natomiast biznesmenów, właścicieli firm większych niż rodzinny zakład rzemieślniczy, jest w tej branży najwyżej 100.
– To tradycyjne rękodzieło w rzeczywistości stało się sporym przemysłem, tyle że jest on bardzo rozproszony i zróżnicowany pod względem form produkcji i handlu. Dlatego na co dzień go nie widać. A wiklina kojarzy się głównie z bazarami i przydrożnymi kramami – wyjaśnia Grzegorz Maląg, dyrektor marketingu w firmie Gaba 2 w podwarszawskim Komorowie. Jest to jedno z największych w kraju przedsiębiorstw specjalizujących się w obrocie produktami i surowcami plecionkarskimi.
W technologii produkcji koszy i innych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta