Brytyjski klincz
Pewien oficer ubiegający się o stanowisko w brytyjskim Sztabie Generalnym został ponoć poproszony o zdefiniowanie roli kawalerii we współczesnych działaniach wojennych.
Odpowiedział, że istnieje ona po to, by nadać trochę kolorytu i uroku skądinąd ponurej, brudnej robocie. Nick Clegg, lider partii Liberalni Demokraci, był odpowiednikiem kawalerii w wyborach parlamentarnych z zeszłego czwartku. Zanim pojawił się na scenie, mieliśmy do czynienia z nudną wojną pozycyjną między dwoma ciężkozbrojnymi wojskami znającymi na wylot taktykę i strategię przeciwnika.
Kiedy wiele lat temu tyrałem jako publicysta w tygodniku „The Nation”, Nick Clegg pracował dla mnie jako stażysta (podobnie jak Edward Miliband, minister ds. energii i klimatu w gabinecie Gordona Browna, oraz brat najprawdopodobniejszego następcy Browna, szefa dyplomacji Davida Milibanda). Moja rola mentora nie przyniosła mi jednak wiele satysfakcji z władzy: nasze bezpośrednie kontakty były ograniczone – Clegg siedział w redakcji w Nowym Jorku, ja pisałem z Waszyngtonu. Poza już powszechnie dziś znanym urokiem osobistym zapadło mi w pamięć to, jak bardzo był „europejski”. Miał przodków z Holandii i Rosji, ożenił się z Hiszpanką, a trójka jego dzieci nosi hiszpańskie imiona. Partia Liberalnych Demokratów wyraża zaś najmocniej brytyjskie aspiracje do pełnego zaangażowania się w Unię Europejską. To...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta