To nie jest sport dla biednych ludzi
Swój ukochany sport porównują z filmami Hitchcocka i... seksem. Od kiedy grają, inne dyscypliny przestały ich zajmować. Teraz przygotowują się do mistrzostw Europy Środkowej.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Sześć lat temu zostałem zaproszony, by oglądać zawody polo, i tak już zostało – opowiada Tomasz Tokarczyk, reprezentant polski i właściciel Warsaw Polo Club. – Zawsze miałem słabość do koni, ale nigdy nie mogłem nauczyć się jeździć. Dwa razy podchodziłem do zagadnienia dosyć poważnie, ale nie wychodziło. Próbowałem wszystkiego: nart, snowboardu, kitesurfingu, windsurfingu, spadochronów. Było fajnie, jednak nic mnie nie porwało. A jak zobaczyłem polo, zacząłem trenować sześć razy w tygodniu. Po kilku miesiącach pojechałem do Argentyny, to jest kolebka graczy. No i przywiozłem pierwsze konie – wspomina.
Dziś klub w Jaroszowej Woli to elegancka posiadłość, gdzie można przenocować, a w stajni pracuje nawet... czterech Argentyńczyków. – Zawsze chciałem mieszkać pod Warszawą, to miejsce jest rewelacyjnym połączeniem farmy i pewnej jakości życia. A miłość do koni człowiek ma w pewien sposób w genach, przecież to zwierzę jest z nami od tysięcy lat – mówi.
Jak filmy Hitchcocka
Historia polo zaczęła się ok. 600 lat p.n.e. w Chinach lub Persji – jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta