Nic, proszę pana, nie mam
Z Olegiem Zakirowem, byłym oficerem KGB rozmawia Piotr Zychowicz
Rz: Kiedy zaczął się pan zajmować zbrodnią katyńską?
To było w 1984 roku. Byłem wówczas oficerem KGB w Smoleńsku. Podczas jednej z rozmów z kolegami z pracy pewien emerytowany czekista, który służył w NKWD podczas wojny, powiedział, że polskich oficerów „zrobiliśmy my”. Jakiś młody funkcjonariusz naturalnie od razu zaoponował, powiedział, że to Niemcy. Ale ja intuicyjnie wyczułem, że tamten człowiek może mieć rację. Zacząłem więc, najpierw z ciekawości, potem z coraz większym przerażeniem, szperać w dokumentach. Tak zaczęło się moje prywatne śledztwo.
Jak ono wyglądało?
Oczywiście studiowałem dokumenty, do których jako funkcjonariusz KGB miałem większy dostęp niż zwykli śmiertelnicy. Ale przede wszystkim docierałem do świadków, do starych NKWD-zistów. Rozmawiałem z katami, z wykonawcami zbrodni katyńskiej. Bez trudu mogłem ich namierzyć i nakłonić do zeznań. Pokazywałem legitymację i mówiłem, że rozmowa ma charakter służbowy. Oni nie mogli tego od razu sprawdzić. Dopiero później, gdy rozeszła się fama, że działam na własną rękę, niektórzy odmawiali. Ale z wieloma z nich rozmawiałem bardzo długo i szczerze. Jak czekista z czekistą.
Co mówili?
Rzeczy mrożące krew w żyłach.
Na przykład to, że po pracy – jeżeli to można nazwać pracą – mieli ręce po łokcie unurzane we krwi polskich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta