Prezydenci nie z tej ziemi
Chcę niemożliwego: idealnego prezydenta. A nawet więcej – pani prezydent. Wykształconej i mądrej kobiety, na widok której nabiorę wiary, że żyję w kraju możliwości (nie stereotypów) i równouprawnienia (nie męskiej demokreatury).
Rzeczywistość, jaka jest, każdy widzi – mogę wybierać między mężczyzną z wąsem lub bez. Także w pierwszej turze miałam przywilej postawienia krzyżyka przy nazwisku jednego z panów, którzy są – mimo wszystko – bardzo do siebie podobni. Podobni w mówieniu banałów i okrągłych zdań. Podobnie nieudolni w udawaniu, że walczą o przyszłość publiczną, nie własną. Ich wyborcze programy przypominają, proszę wybaczyć, przetarte skarpety – tu prześwity, tam dziury. A kandydaci cerują grubymi nićmi. Mam dość tej fuszerki. Chcę, żeby było jak w misternie haftowanej bajce.
Za wielkim morzem i wielkimi górami była sobie kraina, w której na prezydentów mianowani byli ludzie wybitni,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta