Po co ta komisja?
Co zrobić, gdy prowokacyjnie ubrana studentka zaprasza wykładowcę na kawę? Na Uniwersytecie Warszawskim nie wystarczy już zdrowy rozsądek, żeby wybrnąć z tej sytuacji
Na pewnym wielkim polskim uniwersytecie rozwieszono dość niezwykłe w naszych czasach ogłoszenie. Powiadamia ono o konkursie na „superstudenta” i… „najmilszą studentkę”.
U przechodzących, tak studentów i studentek, jak i wykładowców, wzbudza to najczęściej politowanie albo śmiech. Ale i bulwersuje. W każdym razie nikt nie uważa tego za rzecz normalną. Lecz nie spotkałam się też z nikim, kto by to traktował jako poważne zagrożenie, któremu trzeba zaradzić, jako groźny przejaw dyskryminacji raczej niż zwykłej bezmyślności. Nie spotkałam się z reakcją, że trzeba natychmiast powołać jakieś ciało do zwalczania dyskryminacji; ani że należy takich ogłoszeń zakazać, tych, którzy je wywieszają, potępiać oficjalną naganą, wyznaczyć na wydziale strażników poprawności i donosicieli o wszelkich poczynaniach postrzeganych jako dyskryminacyjne.
Sprawa jest przykra. Istotnie, studentki mają powód, by się czuć urażone i oburzone. Można się spierać, czy ogłoszenie należy zdjąć; może należy uznać, że studenci mają prawo wywieszać takie ogłoszenie. Ale czy trzeba, i czy należy, powoływać specjalną komisję, by z czymś takim walczyć?
Na Uniwersytecie Warszawskim taka komisja niedawno powstała, o czym powiadomiła nas „Gazeta Wyborcza” z 21 maja 2010 r. Ma ona, jak czytamy, przeciwdziałać „dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, wyznanie, religię, rasę i orientację seksualną”....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta