Afryka, człowieku!
Mistrzostwa w RPA bywają torturą, ale trudno im się oprzeć. Irytują i zachwycają z taką samą siłą
Co tam plastikowe trąbki, dziwnie latająca piłka czy wymęczone gwiazdy. Największe utrapienie to monstrum tak wielkie, że zmieściłby się w nim Berlin z Madrytem i jeszcze zostałoby trochę miejsca. Ten potwór nigdy nie zasypia, choć lepiej nie pytać, co robi w nocy. Nigdy nie zostawi cię samego, nie zamilknie, dopadnie cię na światłach, żebyś uchylił szybę i dał pieniądze albo coś kupił. W Johannesburgu nawet w środku nocy autostrady są pełne, od świtu poboczami ciągną procesje ludzi szukających zajęcia, a tuż po południu pułapka pełna korków i spalin się domyka.
Od lat są w niej ci, których przyciągnęła tu z całej Afryki obietnica bogatszej przyszłości, a teraz też niemal wszyscy, których przyciągnął mundial. Zjechali do Johannesburga, bo tu wydawało się najłatwiej, najbliżej na mecze i treningi kilkunastu mieszkających w okolicy drużyn. Najoszczędniej – i najbezpieczniej, bo choć miasto ma złą sławę, to przynajmniej unika się dalekich podróży, a przed nimi też wszyscy ostrzegali.
Dziś widać, że Johannesburg nie był na taki mundial gotowy. Że bliskość jest złudna: rzadko jest czas na odwiedziny u drużyn, bo trzeba się zajmować walką o swoje na stadionie. O to, by na niego dotrzeć, a potem wrócić. By wytrzymać w biurze prasowym tłocznym jak pekińskie metro, ogrzewanym jedną dmuchawą na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta