To się nadaje do kina
Dzisiaj Polacy nie czytają książek. Reżyserzy też ich nie czytają – mówi niedawny absolwent Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, autor nagrodzonego w ubiegłym roku w Koszalinie 30-minutowego filmu „Co mówią lekarze”.
W ostatni weekend na zaproszenie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej do Zegrza przyjechało około 100 osób. To była druga próba integracji środowisk pisarzy i filmowców. Pierwsza pół roku temu podczas gdyńskiego festiwalu nie powiodła się. Filmowcy mieszkali w Gdyni, pisarze w Sopocie, wspólna sesja była niemrawa, a ludzie kina woleli pójść na kolejną projekcję niż na literacką debatę. Ale organizatorzy wyciągnęli z tej klapy wnioski.
Polskie kino, choć zawsze pielęgnowało nurt autorski, potrafiło też sięgać po literaturę. Najwybitniejsi reżyserzy starszej generacji – Wajda, Kawalerowicz, Has, Różewicz czy potem Barański – karmili się klasyką, mieli też za sobą całą armię pisarzy z Iwaszkiewiczem, Andrzejewskim, Stryjkowskim, Stawińskim czy Kuncewiczową na czele.
Po transformacji zawodowi scenarzyści tłuką...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta