Chile świętuje uwolnienie górników
Tragedia narodowa przekształciła się w święto. Po 69 dniach do domów wracają zasypani górnicy
W środę o 5.12 rano polskiego czasu na powierzchnię wyjeżdża pierwszy z 33 uwięzionych górników Florencio Avalos. Tłum zaczyna skandować „Chi! Chi! Chi! Le! Le! Le!”. Avalos po wyjściu z kapsuły podnosi kciuki w górę i rozdaje zabrane na pamiątkę kamienie z zawalonego chodnika. Górnika ściskają żona, syn i koledzy ratownicy. Wita go sam prezydent Chile Sebastian Pinera.
Całe Chile oszalało z radości. Tragedia narodowa zamieniła się w wielkie święto. Kiedy 5 sierpnia w kopalni miedzi i złota San José doszło do katastrofy, górnikom dawano 2 procent szans na przeżycie. Wczoraj wszystko wskazywało na to, że cali i zdrowi w komplecie powrócą do swoich bliskich. – To ewenement na skalę światową – mówi „Rz” Jacek Wicher, od 24 lat zawodowy ratownik górniczy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górskiego.
– W historii górnictwa nigdy się nie zdarzyło, że trzeba było kopać na taką głębokość. Normalnie wierci się 100 – 150 metrów; rekordem był odwiert na około 170 metrów w RPA. Tutaj mieliśmy do czynienia z ogromnym wyzwaniem technicznym i logistycznym. Cały sprzęt trzeba było dowieźć na pustynię, zakwaterować tam ludzi – wylicza. Jego zdaniem akcja przez lata będzie omawiana na konferencjach specjalistycznych jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta