Mówią o nim Megamocny
Stefan Kuryłowicz buduje gigantyczne biurowce o powierzchni małego miasteczka. Koledzy zazdroszczą mu, podziwiają go, ale i krytykują za brak skrupułów. Rekin to czy wieloryb?
maja mozga-górecka
Co winkiel, to Schinkel, mówi się o Berlinie. O Warszawie można usłyszeć: co konkurs, to Kuryłowicz. Niemiecki architekt okresu klasycyzmu zbudował w stolicy Niemiec i pobliskim Poczdamie ponad 20 obiektów. Polski – wszystkich konkursów wprawdzie nie wygrywa, ale w samej Warszawie realizuje obecnie aż dziesięć projektów, również przy głównych ulicach Marszałkowskiej, Puławskiej, w Alejach Jerozolimskich. Kolejnych pięć rusza w ciągu najbliższych trzech miesięcy. W innych miastach Polski – w budowie jest ich dziesięć, m.in. Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu, Stadion w Białymstoku, budynki Politechniki we Wrocławiu i Uniwersytetu w Toruniu.
Szybko się orientuję, jak bardzo wpływowy to człowiek. Nawet ci, którzy wypowiadają się o nim w samych superlatywach, proszą mnie o autoryzację wypowiedzi. Słowem, które w kontekście Stefana Kuryłowicza pojawia się na ustach moich rozmówców najczęściej, jest sukces. Drugim jest zawiść. Zawiścią większość architektów tłumaczy, dlaczego Kuryłowicz jest krytykowany przez innych architektów i uważany za postać, jeśli nie kontrowersyjną, to na pewną wyrazistą.
Czarny sarkofag
Wchodzi się tu jak do wąskiego, ciemnego wąwozu, głębokiego na kilkanaście metrów. Po prawej kilkupiętrowa kamienica, po lewej ślepa ściana z ciemnoszarego łupka o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta