Sam się porwał do lasu, bo bał się żony
– Zostałem porwany, bandyci przywiązali mnie do drzewa – wysapał do policjanta z Wyszkowa mieszkaniec Grochowa.
Piotr A. pojawił się w komisariacie pod Warszawą w środę wieczorem. Pokazał policjantowi nadgarstki na dowód tego, że był związany. Miał na nich zadrapania. Opowiedział, że gdy wychodził z bloku na Grochowie, został obezwładniony i wrzucony do samochodu. – Zarzucili mi na głowę kurtkę, wywieźli do lasu i przywiązali do drzewa. Razili mnie prądem. Przez trzy godziny uwalniałem się z więzów – mówił.
A. utrzymywał, że za porwaniem stali znajomi byłej konkubiny. Żądali wydania jej córki.
Kryminalni zaczęli badać tropy i okazało się, że nie ma żadnych śladów porwania. Mężczyzna zaczął się plątać w zeznaniach. W pewnym momencie wypalił: – Wszystko wymyśliłem, bo boję się żony.
Okazało się, że Piotr A. cały dzień bawił się z kolegą w okolicach Wyszkowa, w tym czasie przebalował 4 tys. zł. Przed zgłoszeniem się na komisariat sam okaleczył sobie ręce.
Teraz mężczyzna będzie tłumaczył się i żonie, i sądowi. Odpowie za fałszywe powiadomienie o przestępstwie.