Blisko, nie za blisko?
Mamy epidemię zaburzeń więzi – przyznaje w rozmowie z Renatą Mazurowską psycholog Paweł Droździak. Relacja jest potrzebna, żeby się człowiek nie rozpadł
Niedawno zmarły Marek Edelman, powiedział w jednej z ostatnich rozmów, że bez bliskości nie można żyć, a nawet, że nie można przeżyć.
Naukowcy się z tym zgadzają. Zgodnie z teorią przywiązania Johna Bowlby’ego potrzeba bycia w bliskiej relacji jest silną pierwotną potrzebą, a nie pochodną np. potrzeby karmienia. W badaniach Harlowa i Lorenza na zwierzętach obserwowano małe małpy. Mając do wyboru drucianą „matkę” dającą mleko i „matkę” futrzaną, która mleka nie dawała, małpki wybierały futrzaną. Nie pokarm był najważniejszy a więź. Małpki wolały być przytulane, a nie karmione, wolały przebywać w zimnie i w hałasie, ale być dotykane, niż w dobrych warunkach, ale same.
Bowlby obserwował później dzieci i okazało się, że mogą one wytrzymać skrajnie trudne warunki fizyczne, jeśli są w bliskiej relacji z kimś dorosłym. Jeśli nie ma takiej relacji, nawet najlepsze warunki nic nie pomogą.
Skoro bliskość jest jedną z podstawowych potrzeb, dlaczego ludzie jej unikają? Powstają nawet książki o lęku przed bliskością.
Rzeczywiście, coraz więcej ludzi, których obserwuję i w terapii, i w życiu, jest samotnych.
Mają znajomych, pracę z której mogą się utrzymać, robią jakiś rodzaj kariery i są zupełnie sami, w tym sensie, że nie potrafią nawiązać relacji, która by zobowiązywała.
Nie potrafią czy nie chcą?
To jest podobne – nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta