Z lasu nie wyszedłem
Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław, o rundzie jesiennej ekstraklasy, młodości i szacunku
Rz: Nie przegrał pan jesienią w lidze, a w mediach pana niewiele. Walczy pan jeszcze z łatką dziwaka?
Orest Lenczyk: Mnie już tyle razy opluwano, że nie powiem, iż zaczęło to po mnie spływać, ale na pewno przestało razić. Powtarzana nieprawda staje się prawdą. Jest taki bramkarz z czasów Górskiego, który kopie mnie jak koń pociągowy, bo nie może mi wybaczyć, że mam jeszcze zęby. A on nie dość, że łysy, to i z zębami duży problem, z tego, co widzę, jak go w telewizji pokazują.
Obejmując Śląsk Wrocław, powiedział pan, że postara się przede wszystkim niczego nie zepsuć. Osiem meczów bez porażki, chyba się udało?
Cudów nie było, ale mogę powiedzieć, że zawodnicy – choć niektórzy z trudem – zaakceptowali moje metody. Mieliśmy rozegrać jeszcze mecz w Białymstoku i przyznam, że nie szykowałem się na porażkę z liderem.
To co takiego szczególnego robicie podczas treningów?
Nie będę tłumaczył, jak smakuje woda. Razem z drugim trenerem Markiem Wleciałowskim do grania i strzelania dołożyliśmy elementy, które decydują o tym, że zawodnik, wychodząc na boisko, jest przygotowany, by przetrwać 90 minut w dobrej kondycji.
Robi pan z piłkarzy atletów i to wystarcza?
Pierwszy krok to przygotowanie zawodnika na dłużej niż tydzień czy miesiąc. Ale trzeba mu przede wszystkim dać grać i myśleć. Tłumaczę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta