Polska niegotowa na imigrantów
Zamknąć się przed imigracją czy otworzyć? Godzić na to, by napłynęli do nas na masową skalę ludzie o innej barwie skóry, odmiennych obyczajach i obcej religii, czy raczej się przed nimi bronić? – pyta prawnik i publicysta
Na początek kilka faktów popartych danymi liczbowymi (wszystkie one pochodzą z rocznika GUS za 2009 r.). Ludność Polski liczyła w 2008 r. 38,1 mln. Lecz przyrost naturalny w naszym kraju od paru lat oscyluje wokół zera. W 2015 r. ma być nas 38 mln, a w 2035 r. – niecałe 36 mln. Demografowie przewidują, że czeka nas też spadek liczby osób w wieku przedprodukcyjnym, a wzrost liczby osób w wieku poprodukcyjnym.
Europa na tle Polski nie wyróżnia się pozytywnie. Liczba osób zamieszkujących nasz kontynent wynosiła w 2000 r. 721 mln, a po ośmiu latach wzrosła zaledwie o 11 mln. Afryka zaś pochwalić się może wzrostem z 819 mln do 987 mln, a Azja z 3 989 mln do 4 075 mln. Stąd oraz z Karaibów i niektórych innych państw Ameryki Południowej pochodzi większość imigrantów, którzy w ostatnich dziesięcioleciach napłynęli do krajów Europy Zachodniej.
Imigracja z tych rejonów świata ma różne podłoże. Z punktu widzenia państw europejskich jest w jakimś stopniu powiązana z ich kolonialną przeszłością. Niekiedy chodziło też o pomoc humanitarną świadczoną osobom prześladowanym w krajach ich pochodzenia, krajach, które bardzo często konfrontowane są z reżimami autorytarnymi, dyktatorskimi czy wręcz ludobójczymi.
Przede wszystkim jednak imigracja miała i nadal ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta