Jak bóbr przykazał
Jeden bóbr może powalić sporą osikę w kilkanaście minut, całe stado – zdziesiątkować zagajnik. Dawniej uważano te gryzonie za szkodniki, ale dziś leśnicy coraz częściej patrzą na nie jak na sprzymierzeńców
W polodowcowej kotlince, do której właśnie prowadzi nas
dr Wojciech Misiukiewicz, badacz ssaków, kotlince, jakich tu, na Suwalszczyźnie, są setki, widnieje coś, co przypomina skłębione czupryny. To poplątane krzaki wierzb – poogryzane, poprzewracane, częściowo uschnięte. Przedzieramy się śladem naszego przewodnika przez ten świat badyli i co rusz grzęźniemy w którejś z błotnistych strug kluczących między kępami. Był tu podobno kiedyś kawał lasu olchowego. Był – ale za sprawą ostrych siekaczy bobrów już go nie ma.
Suwalszczyzna to polodowcowy świat morenowych pagórków, połyskujących w dolinach między nimi jezior, wśród których Hańcza, o głębokości 102 m, jest najgłębszym jeziorem w Polsce. Mieszane lasy siedzą niczym czapki na szczytach wzgórz, a z kolei liściaste lasy łęgowe znajdują dla siebie ulubione, bo wilgotne, miejsca w podmokłych dolinkach.
Właściwie – znajdowały. Odkąd w tych stronach nastąpił niebywały renesans bobrów, to one zaczęły na swoją modłę kształtować krajobraz. Niewielki las łęgowy mogą unicestwić w jeden, dwa sezony wegetacyjne, a w większych lasach powodują zalewy, sprawiając, że gatunki drzew nielubiących wody usychają. A nie ma tu już dziś rzek i rzeczułek wolnych od bobrów i ich budowli. Czarna Hańcza, Szeszupa, Marycha, a idąc dalej na południe, ku Puszczy Augustowskiej, Blizna i Rospuda. To...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta