Kto ukrywa prawdę o śmierci Jarka Ziętary
Czy miały z nią związek służby specjalne? Opinia publiczna naciska, by wyjaśnić zaginięcie dziennikarza, prokuratura odmawia
Był 1 września 1992 r. Około godz. 8.40 Jarosław Ziętara wyszedł z mieszkania przy ulicy Kolejowej w Poznaniu. Droga do redakcji „Gazety Poznańskiej", gdzie pracował, zwykle zajmowała mu kwadrans.
– Jarek miał 24 lata, ale na koncie już spory dorobek. Był zdolny, bardzo zdolny – wspomina Piotr Talaga, dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego" i kolega Ziętary ze studiów.
Ziętara to jeden z prekursorów polskiego dziennikarstwa śledczego. Pisał m.in. o przekrętach w bazach państwowych przedsiębiorstw transportowych. Tekst ten przyniósł mu rozgłos wykraczający poza Poznań – przedrukowała go „Rz".
1 września Jarek w redakcji się nie zjawił.
– Nazajutrz przyszła do nas jego dziewczyna. Mówiła, że nie wrócił na noc do domu. Wtedy naprawdę zaczęliśmy się niepokoić – wspomina Talaga.
Potem były dwa prokuratorskie śledztwa, tajny raport Komendy Głównej Policji z 2009 r. piętnujący błędy w dochodzeniach, mnożące się spekulacje, anonimy, tropy. I nic. Żadnego efektu. W 2000 r., choć ciała dziennikarza nie znaleziono, został oficjalnie uznany za zmarłego.
Prokuratura znów odmawia
Komitet Społeczny „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" zrzeszający m.in. dziennikarzy pod koniec marca wystąpił do Prokuratury Generalnej o podjęcie na nowo śledztwa.
Ta 11 kwietnia odmówiła. „Uprzejmie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta