Śliczne dziewczyny patrzą na mnie jak na dziadka
Z Frankiem Langellą rozmawia Barbara Hollender
Rz: Zawsze mówi się o nowojorskich reżyserach – Woodym Allenie, Spike'u Lee, Martinie Scorsese. A tymczasem pan jest nowojorskim aktorem. Co pana trzyma w tym mieście?
Frankiem Langella: Nowy Jork to dla mnie król wszystkich metropolii. Fantastyczne miejsce, w którym ciągle coś się dzieje. Nie rozumiem, dlaczego tak wielu świetnych artystów zostaje więźniami swoich luksusowych, złotych klatek w Beverly Hills. Moi koledzy z Los Angeles żyją za wysokimi murami swoich posiadłości, czekając na nowe propozycje, i tylko od czasu do czasu uciekają na jakąś odległą plażę na drugim końcu świata, gdzie i tak dopadają ich paparazzi. Ja chodzę po ulicach, przysiadam na ławce w Central Parku, idę do kina. No i mam w Nowym Jorku swój Broadway.
Czym on jest dla pana? Aktorzy amerykańscy rzadko dzielą czas między kino i teatr.
Dla mnie scena zawsze była ważna, zwłaszcza że przez długi czas kino mnie nie chciało. Spędziłem na Broadwayu wiele wieczorów, wystąpiłem tam w 16 głośnych przedstawieniach. Na ekranie pojawiałem się rzadko, czasem nie wychodziłem na plan po kilka lat. Ciekawe role filmowe przyszły dopiero w ostatniej dekadzie. Przyniosły mi dużo satysfakcji i radości. Już się takiego zwrotu w karierze nie spodziewałem, bo aktorzy w moim wieku zazwyczaj z trudem odnajdują się w przemyśle filmowym.
W ciągu ostatniej dekady...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta