Pustynny róg Afryki
Dżibuti: Jeśli nie liczyć Francuzów, mało kto w Europie kojarzy ten kraj. Wschodnioafrykańskie niewielkie państewko o powierzchni mniejszej od województwa lubelskiego nie jest bynajmniej mekką turystów
Przez pierwsze godziny po przylocie wcale mi się w Dżibuti nie podoba. Przynajmniej w Dżibuti City, stolicy kraju. Miasto, jakich w Afryce wiele, na dodatek mam problem ze znalezieniem noclegu. Uprzedzano mnie, że z punktu widzenia turystów to jeden z najdroższych krajów świata.
Hotele rzeczywiście drogie (z myślą o białych biznesmenach i członkach misji pokojowych do wyboru są Kempinski i Sheraton), w nieco tańszych na ogół nie ma miejsc. Wreszcie z pomocą 11-letniego Neimy, który staje się moim przewodnikiem i tłumaczem (bez znajomości francuskiego trudno się tu porozumieć), ląduję w hoteliku zajmowanym przez somalijskich uciekinierów. Za 20 dolarów (cena normalna, wcale nie z narzutem dla białego) mam klitkę bez okna, mało wygodne łóżko (więcej się tu i tak nie zmieści) i możliwość korzystania z ogólnodostępnej łazienki z rurą pełniącą funkcję prysznica.
Hotel jest tuż przy bazarze. Krzyki sprzedawców mieszają się z klaksonami samochodów usiłujących przebić się przez tłum i śpiewem muezina wzywającego do modlitw w stojącym w pobliżu meczecie (94 proc. obywateli to muzułmanie). Główna ulica bazaru wyznacza granicę między reprezentacyjną częścią miasta i dzielnicą „afrykańską". Pierwszą wypełniają budynki rządowe, hotele i knajpki okupowane głównie przez białych, w głębi stoją ministerstwa i pałac prezydenta....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta