Wraca sprawa Zaolzia
O ile casus tzw. zajęcia Zaolzia był wielokrotnie poruszany przez polskich polityków – niektórzy z nich, jak Lech Kaczyński, posuwali się do samobiczowania – o tyle Czesi w sprawie agresji z 1919 roku do tej pory zachowują milczenie – pisze publicysta
Po raz pierwszy od blisko 70 lat Zaolzie powróciło na pierwsze strony polskich gazet. A to za sprawą incydentu, jakim było postawienie pod koniec zeszłego roku przez grupę osób związanych z Czechosłowacką Wspólnotą Legionową (Československá obec legionářská, ČSOL) obelisku upamiętniającego generała Josefa Šnejdárka, dowódcę wojsk czeskich, które w styczniu 1919 roku wtargnęły do Polski. Napaść ta wsparła działania polityków z Pragi uwieńczone przyznaniem rok później ziem, zwanych obecnie Zaolziem młodej Czechosłowacji.
Zdewastowany obelisk oprawcy
Šnejdárek dla Polaków mieszkających po obu stronach granicznej rzeki Olzy jest uosobieniem czeskiej agresji na odradzające się państwo polskie. Honorowanie zatem człowieka, który nią przewodził, a ponadto miał na rękach krew polskich jeńców ze Stonawy, jest prowokacją wymierzoną w autochtonicznych mieszkańców całego Śląska Cieszyńskiego. I inicjatorzy pomnika generała musieli być tego jak najbardziej świadomi, zważywszy, że zawsze wynoszenie na pograniczu etnicznym na piedestał postaci, które zapisały się – mówiąc eufemistycznie – dość kontrowersyjnie, przypomina zabawę zapałkami w prochowni.
Wybuch nastąpił w momencie, kiedy okazało się, że obelisk został zdewastowany przez nieznanych sprawców. Wówczas osoby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta