Problem tkwi w elitach
Posłowanie do Sejmu nie jest dziś traktowane jako służba Rzeczypospolitej, lecz jako sposób na osiągnięcie stosunkowo niezłego dochodu czy przywilejów. Na dodatek kosztem niewielkiego wysiłku – pisze socjolog.
Co łączy Leszka Millera, Janusza Palikota, Aleksandra Kwaśniewskiego, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska? A komentatorów politycznych „Gazety Wyborczej", „Krytyki Politycznej" i „(W) Sieci"? Jest taki temat – strach przed jednomandatowymi okręgami wyborczymi.
Najczęściej krytycy przedstawiają dwa rodzaje argumentów. Po pierwsze: „Pomysł jest zły, o czym świadczy przykład senatora Stokłosy i brak sukcesu kandydatów niezależnych w ostatnich wyborach do Senatu". Po drugie: „Pomysł jest dobry, ale to nie jest właściwy moment na jego wprowadzenie, a społeczeństwo do niego nie dorosło".
Epidemia partyjniactwa
Co do przykładu senatora Stokłosy, proponuję policzyć posłów do Sejmu, którzy mieli kłopoty z prawem – będą ich dziesiątki. Ważnymi punktami programu PO z 2005 r. była likwidacja Senatu, a także wprowadzenie ordynacji opartej na jednomandatowych okręgach. Senat czerpie swój prestiż tylko z nazwy – z faktu bycia „izbą wyższą", w istocie jest izbą zbędną, bo nie wnosi do procesu legislacyjnego żadnej wartości dodanej, po prostu dubluje funkcje Sejmu. Postulat zmiany ordynacji wyborczej został zrealizowany przy okazji ubiegłorocznych wyborów do Senatu oraz, częściowo, w wyborach samorządowych. Skoro jednak wybory do Senatu są dla polityki państwa nieistotne, to nic dziwnego, że znalazły się w cieniu wyborów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta