Wolnoć Tomku w swoim domku
Szkodzący skonfliktowanej wspólnocie mieszkaniowej członek zarządu okazuje się nie do usunięcia.
Kiedy jeden właściciel trzęsie wspólnotą, inni mają na ogół niewiele w niej do powiedzenia. Tak dzieje się m.in. w jednej ze wspólnot w Kielcach.
W dawnym budynku komunalnym jest 50 mieszkań. Większość została wykupiona na własność.
Dyktat jednej pani i jej męża
– Wprawdzie mamy wybrany kilkuosobowy zarząd, ale najwięcej do powiedzenia ma tylko jeden członek zarządu. Nie można podjąć żadnej decyzji wbrew jego woli – opowiada czytelnik Mirosław W. – A większość mieszkańców to osoby starsze, chcą mieć święty spokój, wolą się nie narażać – tłumaczy.
Na dodatek wszelkie próby odwołania tej osoby spełzają na niczym.
– Każdemu zebraniu, na którym chcemy ją odwołać, przewodniczy mąż tej pani, a gdy dochodzi do głosowania, obrady są przez nich zrywane – skarży się czytelnik. – Następnie zabierają wszystkie dokumenty i wychodzą – relacjonuje.
Tak też było na ostatnim zebraniu. – Nie doszło do głosowania, bo członek zarządu uznał, że nie mogę głosować za innych właścicieli. Tymczasem wystawili mi pełnomocnictwa – zwraca uwagę.
Kilku właścicieli z kieleckiej wspólnoty podjęło nawet próbę ustanowienia zarządu przymusowego. Wystąpili w tej sprawie do sądu, ale ten kazał im dostarczyć aktualną listę właścicieli, a to okazało się nie takie proste, bo niektórzy mieszkańcy umarli, inni wyjechali....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta