Diva na kocich łbach
Fabian Cancellara nie uzdrowi tego sportu, ale jeździ fantastycznie.
Nazywają czasami Szwajcara rugbystą na rowerze, bo wiezie górę mięśni i wie, jak z nich zrobić użytek. Potrafi zaatakować, nie wstając z roweru, rozwijać średnie szybkości niedostępne dla innych, jedzie, jakby miał tempomat. Rywale oskarżali go swego czasu na poważnie o to, że w rowerze zamontował silnik, ktoś słyszał dziwny dźwięk. – Sprawdzajcie, silnik jest we mnie – odpowiadał.
Pcha się wszędzie tam, gdzie jest trudno, a najlepiej też zimno i gdzie można zdobyć rozgłos. Wojny mniej go interesują od bitew. Wygrywał i dłuższe, etapowe wyścigi, ale legendę budował tam, gdzie się wszystko rozstrzygało w jeden dzień. Nieważne, czy trzeba było walczyć samotnie, jak wtedy, gdy zdobywał pięć złotych medali mistrzostw świata i igrzysk w jeździe na czas albo wygrywał prologi Tour de France, czy rozpychać się ramię w ramię na wąskich drogach, w kurzu, po bruku, czasem bez wsparcia kolegów z drużyny, którzy pogubili się na trasie.
Stuletnia tortura
Latem poluje na zwycięstwa w prologach i żółte koszulki. Nikt częściej od niego nie był liderem Tour de France, nie wygrywając całego wyścigu. Jesienią zbiera medale, nikt nie ma więcej złotych w jeździe na czas. Wiosną wybiera pomniki: te klasyczne wyścigi z piekła rodem, w których w marcu i kwietniu walczy się o sławę. Najpierw Mediolan–San Remo, najdłuższy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta