Zabrze, ojczyzna polskości
Każdy powinien mieć (choć nie każdemu jest to dane) własną ojczyznę duchową.
Nie mam na myśli jakichś wymyślnych konstrukcji. Chodzi o coś dużo prostszego, o możliwie konkretne miejsce na mapie i konkretnych ludzi, z którymi wiąże się początek indywidualnej wrażliwości, gdzie uczyło się fundamentalnych znaczeń, słów i ich sensu, które kształtowały późniejsze wybory. Bardzo często w pędzącym do globalizacji świecie zapomina się o tym, że ludzie nie są tacy, jakimi się urodzili, lecz tacy, jakimi ich ukształtował świat pojęć pierwotnych.
To niebywałe, ile pracy trzeba włożyć, by oderwać się od tych pierwocin tożsamości, i jak niewiele potrzeba, by pozostać w ich kręgu. Uciekamy od duchowej ojczyzny albo kurczowo się jej trzymamy, gdy atakuje nas zewnętrzny świat. Bronimy się przed inwazją bądź sami jej dokonujemy; to ciągła wojna, ciągły ruch w różnych kierunkach, przez całe życie. A jego początek jest w tej ojczyźnie duchowej, która – choćbyśmy nawet z czasem zaczęli jej nienawidzić – jest jak czytelne znamię, linie papilarne: niezacieralna.
Moja ojczyzna duchowa to Zabrze, a bardziej konkretnie – pewien dom przy ulicy 3 Maja. Jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta