Obrona języka przed bełkotem
Jeśli uda się zmienić znaczenie słów, którymi się posługujemy, to równocześnie niemal na pewno uda się zmienić to, co i jak myślimy.
Wyobraźmy sobie sytuację, że przychodzimy do sklepu warzywnego i tam prosimy o banana, a sympatyczny sprzedawca podaje nam jabłko. A gdy protestujemy, sugerując, że niezupełnie o taki owoc nam chodziło, sprzedawca zaczyna cierpliwie wyjaśniać, że nie wolno nam narzucać fundamentalistycznego postrzegania natury owoców, że w istocie to żenujące, by tak ograniczać jego wolność określania tożsamości owoców, a do tego dowodzi, że jesteśmy zwolennikami jakiegoś językowego szowinizmu, który odmawia innym dowolnego określania rzeczywistości...
I choć w pobliskim warzywniaku zapewne nas to nie spotka, to niestety z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia na co dzień w debacie publicznej. Pod słowa o ściśle określonym znaczeniu podkłada się nowe rozumienia, a każdego, kto przeciwko temu protestuje, określa się fundamentalistą, człowiekiem nierozumiejącym nowych wyzwań, a w najlepszym razie smutasem, który chce ograniczyć wolność innych.
Czy jedzenie czekolady, nawet jeśli jest ona uformowana w kształt orła, można nazwać patriotyzmem?
Z dokładnie takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w trakcie ostatniej debaty nad patriotyzmem, którą wywołała akcja piarowska producentów czekolady dla niepoznaki określona mianem „Orzeł może". Zwolennicy nazywania patriotyzmem objadania się białą (żeby choć jeszcze mleczną albo deserową) czekoladą przekonywali długo i namiętnie, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta